Autor Wiadomość
Viccis
PostWysłany: Nie 21:24, 12 Kwi 2009    Temat postu:

Kiriś, dziękuję, słodka jesteś ;d ja czekam na newsa od Ciebie!

Kuroś
, łoo, zaszczyt ;d
KuroKaze
PostWysłany: Nie 21:09, 12 Kwi 2009    Temat postu:

Hauu...
No ciekawe to to....
Czekam na nexta XD
Kiri-chan
PostWysłany: Nie 1:29, 12 Kwi 2009    Temat postu:

Woooow Wikus!!:)) :hamster_bigeyes: :hamster_bigeyes:
cudnie :hamster_bigeyes:
Jestem Twoja ogromna fanka juz :hamster_beautiful:
Viccis
PostWysłany: Nie 1:22, 12 Kwi 2009    Temat postu:

Haha, nowa część :> Zapraszam bardzo serdecznie ;d Chciałam też dodać, że niektóre opisy i uczucia w tym opowiadaniu są jak najbardziej autentyczne ;>

II - Arric.

Gabriel to pedał. I tak, mówię na serio. Włoski wystylizowane, wszystko cacy... prawie jak ten młody, co mieszkał dwie ulice ode mnie. Jak się mówiło do niego cześć, to prychał z takim niezadowoleniem i arogancją, że aż włosy stawały dęba. No przepraszam, że nie jestem laską z okładki Playboy'a. Chociaż... odkąd trafiłam do tego miejsca zwanego niebem, to niezła sztuka ze mnie. Przybyło mi tu, tam, ówdzie...

- E, to ja wolę spłonąć - rzuciłam podle, patrząc na drugą stronę rzeki. A co!
- Mówisz, masz - stwierdził archanioł, jakby robił to codziennie. Jego ton był chorobliwie obojętny. - Możesz nawet wybrać osobę, która pierwsza dowie się o twojej zgubie.
- C-co? Jakiej śmierci?
- Jak postawisz stopę w piekle, to stracisz kontakt z ziemią i nie wrócisz. Oni raczej nie stosują reinkarnacji, tak jak my. Więc po prostu zginiesz, wraz ze swoją duszą.
Gabriel już prostował skrzydła, gotów do wylotu, kiedy coś do mnie dotarło... to jak czułam się po śmierci ojca. To, ile dni przepłakałam i mściłam się na swoim życiu, żeby tylko skończyć jak on, albo udowodnić Bogu, że nie ma prawa zabierać MOICH najbliższych. Tak na prawdę, myślałam wyłącznie o sobie... ile przecierpiała matka, Austin...
- Czyli zmieniasz zdanie? - wtrącił archanioł. - Wszystko słyszę. KAŻDY słyszy. - dodał, kiedy zobaczył moją zdziwioną minę.
- A możecie chociaż zmienić mi te łaszki? - Moja poplamiona szata rzucała się w oczy, przy ich idealnym stanie i idealnych duszach.
Gabriel tylko uśmiechnął się a po chwili dodał:
- Wszystko w swoim czasie, dziecko.

A teraz siedzę sobie, tak, dokładnie to w Londynie. A co jest najśmieszniejsze? Że wcale nie muszę chodzić. Tak, pływam sobie, latam, śmigam. Nie potrzebuję tlenu, jedzenia... I na razie wolę trzymać się z dala od ludzi. Mam dziwne wrażenie, że niektóre dzieciaki widzą mnie!
To wcale nie jest normalne. I... nie jestem sama. Tyle dusz dookoła! Wszyscy wyglądali na dwadzieścia lub więcej lat. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, że istnieje tyle dusz na naszym świecie. Czyli to nie bujda?! Co za idiota z tego Boga.
- Przepraszam? - Usłyszałam cichy głos w głowie. Odwróciłam się. Przede mną stał chłopak, mniej, a więcej w moim wieku. Wyglądał jak anioł, lecz z piekła rodem. Miał cudowne, platynowe włosy, trochę rozczochrane i ciemne, jak węgiel oczy, które łypały na mnie i gdyby nie fakt, że już jestem w kolorze mleka, czy nawet przezroczysta, to przeszywałyby mnie na wylot. - Ty jesteś Astra, tak?
- S-skąd wiesz? - zapytałam na głos. Kilka osób spojrzało na mnie. LUDZKIE STWORZENIA!
Chłopak skrzywił się i przystawił palec do bladych ust. - Nie odzywaj się, wtedy niepokoisz ich, ich dusze.
- Że słucham?
- Jak chcesz coś powiedzieć, po prostu pomyśl o tym. Ja wszystko wiem, widzę, czuję, słyszę... Ale kiedy się odzywasz, wydobywasz dźwięki, wtedy budzisz ich. Tak jakby przebijasz się przez błonę, dzielącą nas i ich.
- Dobra, dzięki... - pomyślałam sobie, trochę sceptycznie. Znów przeszywał mnie wzrokiem.
- Strasznie się wyróżniasz, wiesz? Wiadomo, że dopiero przyszłaś... No i szata grzechu.
- Sz-sza...? - wtrąciłam, lekko zdziwiona. Czyli zgrzeszyłam?! Nawet nie popełniłam samobójstwa!
- Szata grzesznych. Musisz odpracować, żeby wymienili ci ubranie i zwrócili cie tam, skąd przyszłaś.
Blondyn uśmiechnął się i spojrzał przed siebie. Tamiza... Kilka tysięcy zmarłych sunęło nad wodą. Niektórzy uśmiechali się do siebie, lecz nie słyszałam o czym " myślą " bo zapewne byli za daleko, albo po prostu nie chcieli, żeby ktokolwiek słyszał...
- Arric jestem - rzucił nagle blondyn, przybierając niepewny uśmiech. - Astro.
- E, no... Więc - spojrzałam delikatnie na jego nieskazitelnie czystą szatę - czemu tu jesteś?
- Z wyboru pewnej osoby... Łączy nas głęboka więź. Ona bardzo we mnie wierzy, dlatego ciągle tutaj jestem. Kontroluję ją. Boję się, że po prostu nie ułoży sobie życia.
- Ah, a ten... czyli jak tu się znalazłeś? Znaczy się, w tym, no, na n. Niebie...
- Nie wiem.
- Jak to nie wiesz?! - wrzasnęłam, nagle przypominając sobie słowa chłopaka. Spokój...
- Szczęśliwi ludzie zachowują tylko kilka wspomnień, wymazują śmierć co do cala. Więc... pewnie miałem szczęście - Uśmiechnął się.
- Pewnie umarłeś jako stary dziad, w fotelu. - zaśmiałam się, ale po chwili zaczaiłam, że to wcale nie jest śmieszne. A ja? Nie umarłam i pamiętam każdy dzień mojego życia.
- Wiesz... pokazać ci ją?
- Że tą... twoją?
- Tak - zaśmiał się Arric i złapał mnie za dłoń. Poczułam jak wiatr rozwiewa moje karmelowe loki, obraz zamazuje i chyba... byliśmy na miejscu. Nie był to nawet ułamek sekundy!
Przede mną stał skromny, dwupiętrowy domek. Okolica była dość spokojna i cicha. Wyglądała na zamieszkaną przez staruszków. I znów ta Anglia...
- No bo każdy ma swój region - wtrącił blondyn. - Ciężko jest przedostać się do innego kraju. Tak jest... czyściej. - Pociągnął mnie trochę bardziej, aż przebiliśmy się przez ścianę z ciemnej cegły. Czułam się, jakbym przenikała przez zimną wodę, albo jak igła, która wbija się w mocno nadmuchany balon. W każdym razie - tragiczne uczucie.
- To ona - pomyślał Arric, a w jego głowie powróciły wspomnienia. Przed sobą ujrzałam dziewczynę. Miała spory pokój, utrzymany w kremowych kolorach. Była bardzo ładna z buzi, miała krótkie, postrzępione włosy, w dziwnym odcieniu brązu, błękitne oczy i pulchne ciałko. Jej spojrzenie aż wrzało inteligencją. Kiedy tak wpatrywałam się w nią, powoli czytałam w jej myślach. Miała to samo w głowie co i on. Te same wspomnienia, dni, daty i momenty.
Uśmiech rozjaśnił jej twarz, a pojedyncza, zimna łza spłynęła po policzku, lecz dzielnie ją wytarła. Była odważna, w przeciwieństwie do mnie. Ona umiała zachować siłę i wiedziała, że on jest przy niej. Czułam miłość do Boga, jaka biła z jej serca, wiara we wszystko, co teraz widzę i przeżywam, wiara w sprawiedliwe niebo i okrutne piekło.
- Jestem przy tobie - Arrica męski, pełen troski głos rozległ się, niczym echo. Niebieskooka uśmiechnęła się szerzej.
- Wiem, że tutaj jesteś. Dziękuję.
W szoku, nie byłam w stanie nic wypowiedzieć, aż wyrwało mnie ssanie. Tym razem byłam gotowa i nawet nie bolało tak bardzo, jak po raz pierwszy.

- Austin! Co ty wyprawiasz? - krzyknęła matka, pełna rozpaczy. Na Austina?! Co za nowość!
- Nie wiesz, że to twoja wina? Że to przez ciebie ona leży tutaj, w takim stanie? - warknął brat i po odgłosach i szeleście ubrań, od razu poznałam, że się szarpie i wyrywa od niej. Od kiedy mam tak wrażliwe uszy?
- To nie znaczy, że ty musisz podcinać sobie żyły! Chcesz skończyć tak samo jak twój ojciec?! - Krzyk zmienił się w szloch.
- Masz szczęście, że znów jest z nami - rzucił chłopak na odchodne, kiedy rozległo się charakterystyczne pikanie, które świadczyło o tym, że moje serce JESZCZE bije.
Austin... podcina żyły... Co ja narobiłam?!


Astro, mamy dla ciebie idealnego podopiecznego.
Sadsomoko
PostWysłany: Pią 13:55, 10 Kwi 2009    Temat postu:

Hehe, no to wybaczamy.^^
Viccis
PostWysłany: Czw 23:06, 09 Kwi 2009    Temat postu:

A mnie nie macie prawa bić za błędy, bo jak miałam 9 lat, to zostawiłam Polskę i uczyłam się na własną rękę z internetu, więc jeżeli źle coś napisałam, źle złożyłam zdanie, to gomene ;D
Sadsomoko
PostWysłany: Czw 22:00, 09 Kwi 2009    Temat postu:

Jaki znawca... xD ja ogólnie [skromnie ta] najlepsza z polskiego ale awsze mam problemy z błędami stylistycznymi xD
KuroKaze
PostWysłany: Czw 21:48, 09 Kwi 2009    Temat postu:

No no naprawde ciekawie sie czyta...
chociaz jak zwykle sa tez minusy XD (Hmm, jak to moja koleżanka ostatnio stwierdzila: "Zawsze są dobre i złe plusy" XD)
Właściwie tym razem wątek chrześcijański mi aż tak nie przeszkadza (głw bohaterka jest ateistką, więc...) trochę błędów stylistycznych, a reszta ok ^^
Sadsomoko
PostWysłany: Czw 11:36, 09 Kwi 2009    Temat postu:

Bardzo fajne.^^
Kiri-chan
PostWysłany: Śro 16:51, 08 Kwi 2009    Temat postu:

Noooo widzisz ^___^
rozwijalas swoj talent przez te 6 lat :)) i efekty widac ^_^
ja mam podobnie z rysowaniem ^^
traxian
PostWysłany: Śro 15:37, 08 Kwi 2009    Temat postu:

:OOOOOOOOOO

- tyle powiem XD

Zajebiiiisteeeeee XD
Viccis
PostWysłany: Śro 15:34, 08 Kwi 2009    Temat postu:

O proszę, jakie komplementy lecą ;D na uczyłam się ^^ od 6 lat piszę wiersze i opowiadania i samo jakoś tak :)
Rivido
PostWysłany: Śro 15:33, 08 Kwi 2009    Temat postu:

Świetne opowiadanie ^^ gdzie uczyłaś się tak pisać ?? xD
Kiri-chan
PostWysłany: Śro 14:43, 08 Kwi 2009    Temat postu:

heeeeeeeejjjj!!! to opowiadanie jest cuuuudne!! ^_^ :)

KuroKaze xDDDD :hamster_ban: :D
Viccis
PostWysłany: Śro 3:23, 08 Kwi 2009    Temat postu:

Yay, nowa część ;D zainspirowała mnie Annie, którą zainspirowałam ja ;D
Teraz już wiem jak potoczy się fabułą mniej, więcej ;D zapraszam!
I mówię - opowiadanie ma wątki religijne.

I - Początek końca.

Niedziela. Świetnie. Pięknie i cudownie. Westchnęłam. Przede mną klękała czerń w długiej szacie – po prostu nie chciałam otworzyć oczu. Powieki miałam ciężkie, jakby zasypane piaskiem. Kiedy przychodzi do rodzinnych wizyt kościelnych, znikam z bolącym zębem czy pilną potrzebą wyjścia. Słuchanie co papla stary, łysiejący facet z prostatą w sukience nie jest moim priorytetem, ani marzeniem, czy ambicją. To jest przymus. Tak, przymus.
- Astra! Mama woła na śniadanie! – krzyknął mój brat, rozpędzając moje szare myśli. Lekko rozwarłam powieki, aż uderzyły mnie pierwsze promienie słońca. Wiosna...
Od niechcenia zrzuciłam białą pościel i odruchowo poszłam w stronę komputera, włączając go. Rozłożyłam się na wielkim fotelu i rzuciłam spojrzenie w lustro – te same posklejane loki, zmęczona skóra i pół otwarte oczy.
Od razu dostałam wiadomość od Clover, czy idę dzisiaj tam gdzie zawsze. Jasne, że idę.
Powędrowałam w stronę szafy, wzięłam pierwszą, lepszą sukienkę, zarzuciłam ją na siebie, przeczesałam włosy i wio.
- Astro, dlaczego nie przygotowałaś się do kościoła? – Moja mama, już ubrana odświętnie, mózg ściśnięty koczkiem, zaczynała swoje durne gadki.
- Dzisiaj nie mogę mamo, wybacz. Pójdę w poniedziałek rano na mszę. Obiecałam Pani Foster, że pomogę jej w ogrodzie, sama wiesz jakie ma problemy z dyskiem.
- Ah, rozumiem. Zanieś jej trochę naszych ciasteczek i ucałuj od nas.
Austin, mój brat bliźniak rzucił mi spojrzenie, ale nie odezwał się. Wiedział gdzie i po co idę.
Połknęłam kilka tostów i w biegu popiłam sokiem. Chciałam się wyrwać, niczym ptak.
Kiedy czyste powietrze uderzyło moje nozdrza, poczułam, że żyję.
Mieszkałam na dość bogatej i wyrafinowanej dzielnicy. Było tutaj dużo snobów, i moja matka należała do nich. Ojca nie miałam, był dla mnie bardzo dobry, ale zmarł, siedem lat temu, kiedy miałam dziewięć lat. To on wprowadził nas w bogate życie i zostawił sporą sumkę.
Po chwili rozmyśleń doszłam do lasu, gdzie spotykałam się z Clo. Siedziała na pieńku i zrelaksowana paliła papierosa. Wychudzona czarnula, z bladą cerą i bordowymi ustami.
- Znów miętowe? – zapytałam poirytowana. Ten tytoń mnie dobijał. Ilę można palić?
- Takie już życie kochana, bierz, a nie płaczesz – Clover odgryzła się, rzucając małą buteleczkę z trunkiem. – Tradycja.
Kiedyś słyszałam, że moje ciało źle reaguje na alkohol, że jestem słabą osóbką, z wielkim ego, ale nie brałam tego na serio. Wiedziałam, że nie skończę jak ojciec, moja wola była za silna.
Jednym haustem pochłonęłam zawartość buteleczki, czując jak ciepły, gorzki płyn rozlewa się i pieści moje płuca, serce, nerki. Moja krew buzowała, a myśli stawały się lekkie.
- Skąd ty masz to świństwo? – zapytałam, czując jak język mi powoli cierpnie.
- Jakiś Ukrainiec sprowadza to. Wiesz, że grzeczne dziwy to dla nich skarb. Zajarają jointa i myślą, że to bunt przeciwko rodzicom.
- Takie życie... – odsapnęłam i przymrużyłam oczy, relaksując się resztą dnia.

W tym dniu mogłam wszystko. Z Clover wdałyśmy się w bójkę, zaczepiali nas kolesie... Życie na maksa. Jestem kobietą z jajami, nie ma dla mnie granic. Wróciłam do domu, dalej na fazie, ale starałam się być spokojna. Matka nie zwracała na mnie uwagi, gościła księdza i kilku ministrantów, herbatka malinowa, ciasteczka. Ja natomiast poszłam prosto do siebie i położyłam się w mój burdel, na moje łóżko. Bóg i tak nie istnieje. Nie zrobi mi nic. Mogę pić, chlać, szaleć. Aż do śmierci. Czułam, że ktoś od środka pyta, czy jestem pewna. Pewnie moje drugie, chore ja, które zakopałam po śmierci ojca, w jego drewnianej trumnie. Moje serce biło coraz wolniej, powietrze stawało się cięższe... Spać...

Moje dziecko, jeżeli nie istnieję, to dlaczego płaczesz do mnie co noc? Czemu do mnie klniesz i wzywasz mnie, kiedy wcale tego nie chcesz? Dlaczego jestem twoim jedynym schroniskiem, kiedy myślisz, że nie ma dla ciebie ratunku, miejsca na tym świecie? Myślisz, że nie wiem? Wszystko wiem.

- Bóg zesłał mnie po to, bym przekazał tobie dwie opcje. Wysłuchasz? – zapytał mężczyzna o złotych skrzydłach.
- Proszę... – wyszeptałam, onieśmielona pięknem Gabriela. Zastanawiałam się, co do cholery mi powie ten cały... Bóg.
- Możesz pomóc pewnej osobie, na ziemi. Ten chłopiec potrzebuje opieki, którą możesz mu zapewnić ty, dziewczę. Jest on zagubiony i może popełnić twoje błędy. Jeżeli zakończysz swoją misję pomyślnie, odeślemy cię na ziemię, do rodziny...
- A kto powiedział, że chcę tam wrócić?
- Twoje serce – odpowiedział chłodno archanioł. – Druga opcja, to ześlemy Twoje oblicze do piekła, gdzie będziesz tonęła z martwymi duszami, aż może Lucyfer zgodzi się odciąć cię od świata żywych i staniesz się jedną z nich – spłoniesz.
Poczułam ciarki na całym ciele... Co za...
Boże... widzisz, a nie grzmisz.

Grzmię, Astro, grzmię.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group